Ekspresowa adaptacja „Nacho” Brexa z RCT

„Nacho? Czuje się bardzo komfortowo w naszym systemie. Wygląda na to, że jest z nami już od jakiegoś czasu”. Spostrzeżenie Pierre’a Mignoniego jest oczywiste. Przybywając do portu w środku lata, Juan Ignacio Brex, znany jako „Nacho”, czuje się jak ryba w wodzie.
A po przekonującym występie w przerwie meczu towarzyskiego w Issoire w nowej koszulce, włoski reprezentant (33 lata, 46 występów) w dużej mierze odniósł sukces podczas swojego chrztu bojowego w pierwszej czternastce.
Jego kolega z drużyny i rodak Paolo Garbisi, który w sobotę wieczorem rozpoczął sezon w Montpellier, powiedział: „Nigdy nie jest łatwo trafić do nowej ligi. Często potrzeba czasu na adaptację. Ale „Nacho” zagrał bardzo dobry mecz. Pokazał wiele swoich atutów, zarówno w ataku, jak i w obronie”.
I z uśmiechem kontynuuje, mówiąc o ich oczywistej więzi: „Dobrze się z nim dogaduję. To super być tutaj, w Tulonie, w tym samym klubie. Poza tym, na boisku bardzo często widzimy te same rzeczy. To oczywiście ułatwia grę. Jest bardziej płynna”.
Już jest piekielnie dobrym „regulatorem”Jednak jego historia z Top 14 nie rozpoczęła się najlepiej. Po zaledwie 30 sekundach gry, pochodzący z Buenos Aires w Argentynie zawodnik dotknął pierwszej piłki. Podanie z woleja do Olivera Cowiego… który nie znalazł chętnego. W tym samym czasie jego przeciwnik Lennox Anyanwu, z głową źle ułożoną podczas szarży, został porażony prądem w lewy łokieć i upadł na twarz, znokautowany. Zdjęty z boiska na noszach, mecz przerwano dziesięć minut później, „Nacho” musiał się zastanawiać. I chociaż rekrut z Montpellier uniósł kciuki w górę, dając im znać, że „wszystko w porządku”, nowy zawodnik Toulonu miał problemy z wejściem w mecz.
W dwóch rzutach brakowało mu synchronizacji ze swoim ówczesnym partnerem, Oliverem Cowie. „Na początku meczu próbował rzucać Olivera płaskimi podaniami. Powinien był grać nieco bardziej bezpośrednio, zwłaszcza przeciwko defensywie, która bardzo napierała. Popełnił kilka błędów, owszem, ale później nie popełniał ich już tak wiele” – uśmiecha się Pierre Mignoni.
I rzeczywiście! Juan Ignacio Brex po prostu pokazał mistrzostwo . Choć był autorem dziewięciu wślizgów (w tym jednego niecelnego), jednego dośrodkowania i dwóch przechwyconych wślizgów, to przede wszystkim był jednym z mózgów sukcesu Hérault.
Jego trener kontynuuje: „On już teraz bardzo reguluje naszą grę w trzech kwartach. Zarówno w ataku, jak i w obronie. Ale, szczerze mówiąc, nie martwiłem się zbytnio. To zawodnik na poziomie międzynarodowym i jeden z najlepszych europejskich środkowych. Ma zupełnie inny profil niż ten, który mieliśmy w zeszłym sezonie z Leicester [Fainga'anuku, przyp. red.] . Musimy wykorzystać jego mocne strony, w odniesieniu do tego, co chcemy wprowadzić”.
Pełna obsługaOprócz komunikacji na boisku i skuteczności w obronie, „Nacho”, do tej pory grający raczej w roli rozgrywającego lub rozgrywającego, pokazał się również z dobrej strony w ataku.
Jego zamiłowanie do pozorowanych podań, by objąć prowadzenie w 32. minucie, jest tego symbolem. Podany bezpośrednio przez Baptiste'a Serina, wychodzącego z młyna w samym sercu boiska, uniósł ręce idealnie, by wkraść się w przestrzeń pozostawioną przez Aliego Price'a i Arthura Vincenta.
Za nami? Próba z pierwszej ręki, w której Oliver Cowie jest decydujący dla swojego obrońcy i strzelca, Mariusa Domona.
W 80 minutach gry w Top 14 Juan Ignacio Brex zdaje się już przekonywać sceptyków ery po Fainga'anuku. Tak, w tym roku Toulon z pewnością zagra inaczej, mniej bezpośrednio.
Nie tracąc przy tym ducha walki, można liczyć na Pierre'a Mignoniego. Jednak w Montpellier „Nacho” udowodnił, mając 33 lata i reprezentacyjną pozycję, że ma wszystko, czego potrzeba, by grać w środku pola w Toulonie.
I to jest naprawdę uspokajające!
Var-Matin